Uroczyste zakończenie sezonu jeździeckiego, choć dziś bardziej symboliczne niż rzeczywiste, nadal pozostaje jednym z najważniejszych wydarzeń w kalendarzu miłośników koni. Sezon jeździecki trwa właściwie przez cały rok, jednak Hubertus to tradycja.

W roli lisa, czyli jeźdźca uciekającego przed rozpędzoną grupą, wystąpił Marcin Chwałczyński, właściciel „Andrzejówki” w Mechlinie. Jak mówi, sama rywalizacja to nie tylko widowisko, lecz przede wszystkim próba umiejętności.

Stawka jeźdźców goni osobę uciekającą. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ lis wykonuje liczne zwroty, wolty i zmiany kierunku. Zwycięzca może złapać lisia kitę tylko od lewej strony i od tyłu. Nie wolno chwytać od przodu ani przez prawe ramię. Tu liczy się technika, refleks i odpowiednie wpasowanie się w tor jazdy.

Tegoroczna gonitwa była, jak podkreśla, dynamiczna i szalenie ciekawa. Nie zabrakło zarówno szybkich prostych, jak i momentów wymagających precyzji. – Uważam, że była to jedna z najlepszych gonitw w ostatnich latach – dodaje.

Choć jeden z uczestników zaliczył upadek, na szczęście nikomu nic się nie stało.

Zwycięstwo Zofii Czajki i klaczy Laila

Tegoroczną zdobywczynią lisiej kity została amazonka Zofia Czajka, startująca na klaczy Laila ze stajni w Górze. To dla niej pierwszy Hubertus w tak dużej grupie jeźdźców. – Koń bardzo dobrze współpracował, więc powiedziałabym, że ogromna część zasługi należy do Laili. Jest cudowną klaczą i sama jazda była czystą przyjemnością – podkreśla zwyciężczyni. Choć to dopiero jej pierwszy tak duży Hubertus, lisią kitę udało jej się zdobyć już po raz drugi w życiu.

W Hubertusie wzięło udział 22 jeźdźców, wśród nich znalazł się rzecznik rządu Adam Szłapka.