Szymon Smoliński po dwóch latach ponownie zerwał lisa
Kilkunastu jeźdźców ze stajni w Mechlinie uczestniczyło w tradycyjnej gonitwie za lisem. Hubertus, bo o nim mowa odbył się w sobotnie popołudnie w sąsiedztwie Łęgów Mechlińskich i dworu „Andrzejówka”. W rolę lista w zastępstwie wcielił się Marcin Chwałczyński, z kolei lisią kitę zdarł z jego ramienia Szymon Smoliński.
W sobotnie popołudnie na Łęgach Mechlińskich i polanie przy Dworze Andrzejówka odbył się tradycyjny Hubertus. Jeźdźcy wczesnym popołudniem wybrali się na objazd łęgów Mechlińskich, a około 15 wrócili do Mechlina, aby stanąć do corocznej gonitwy za lisem.
Hubertus jest umownym zakończeniem sezonu dla jeźdźców. Sama gonitwa polega na tym, że jeden z jeźdźców wciela się w lisa, który ucieka przed stawką jeźdźców, którzy go gonią. Dzisiaj w tym tygodniu została przyczepiona lisia kita i ta osoba, która wygrała w tym roku Szymon, zerwał lisią kitę i wygrał. Chodzi o to, żeby być zwycięzcą polowania, żeby złapać lisią kitę, która jest przywieszona na lewym ramieniu. Oczywiście odbywa się to w galopie, jest to dosyć niebezpieczna jazda, dlatego raczej jeżdżą osoby zaawansowane.
– wyjaśnia Marcin Chwałczyński, właściciel stajni w Mechlinie
W tym roku wyjątkowo listem nie był zwycięzca poprzedniego hubertusa. Zastąpił go Marcin Chwałczyński.
Tradycja jest taka, że zwycięzca ubiegłego roku ucieka w kolejnym roku. W tym roku ze względów osobistych zwycięzca ubiegłoroczny nie wystartował Hubertusie. Dlatego zdecydowaliśmy, że ja będę uciekał jako lis. Poza tym stawka jeźdźców była wyrównana. Kończymy umownie sezon. Gonitwa się udała. Przede wszystkim było bezpiecznie. Chociaż mieliśmy w terenie dwa upadki. Dzisiaj na gonitwie też był jeden upadek, ale wszystko akceptowalne, niegroźne. Także wszystko dobrze się skończyło.
– dodał Chwałczyński
Tegoroczną gonitwę zwyciężył Szymon Smoliński, który dogonił lista również 2 lata temu. Wtedy jego przygoda z jazdą konną trwała zaledwie dwa lata. Co więcej początku wyścigu jeździec spadł z konia, a zwierzę uciekło. Teraz udało się wygrać bez wywrotki.
Powoli to się staje już rutyną. Bardzo fajne uczucie. Generalnie jazda na koniu jest super, a Hubertus jest takim podsumowaniem właściwie tego.
– mówił Szymon Smoliński
Jak mówią jeźdźcy, zarówno ucieczka, jak i pościg na koniu to duże wyzwanie. Obie te czynności wymagają sporego doświadczenia. Półżartem, półserio organizatorzy hubertusa w Mechlinie postanowili przyznać drugie miejsce jeźdźcowi, który był najbliżej zwycięzcy i lisi ogon miał niemal w ręce. To nowa tradycja po ubiegłorocznej batalii o to, kto jest zwycięzcą wyścigu.